środa, 24 lipca 2013

Hrabina vs. Kopciuszek

Oszaleć można. Głównie z powodu niektórych beznadziejnych osobników. Płci żeńskiej oczywiście. Mam znajomych - lepszych, gorszych, bliższych, dalszych, różnych. Naprawdę różnych. Wśród tej rzeszy są dwie siostry. Niby podobne, ale całkiem inne. Starsza zachowuje się jak hrabina - wszystko się jej należy, wszyscy muszą jej usługiwać, ona ma tylko siedzieć i dyrygować. Nie zapyta, co słychać, jak się masz czy inne formalno-nieformalne głupotki. Patrzy się na ciebie jakbyś był kosmitą i przybył z innej galaktyki. Jest niemiła. Chociaż nie - niemiła to niewłaściwe słowo. Jest paskudną wredną małpą. I w dodatku źle wychowaną. No bo, co można powiedzieć o osobie, z którą właśnie się spotkałeś, a która nawet zwykłego "dzień dobry" nie powie? że nie wspomnę o jakimś uścisku, albo chociaż małym podaniu ręki. Błagam. 

Druga siostra, młodsza o 3 lata - jednak te 3 lata robią kolosalną różnicę - jakby zupełnie z innej bajki. Pomocna, uczynna, zawsze uśmiechnięta, ciepła, wesoła, hojna, rozmowna... Mogłabym tak godzinami. Zawsze o każdego dba, wszystkim się przejmuje i wszystkiego pilnuje. Każdemu poświęca uwagę. Uściśnie, przytuli, pogłaszcze. No cud miód. 

A teraz najlepsze - starsza ma dwójkę dzieci. Kiedy znajomi pytają tych dzieci, kogo z rodziny najbardziej lubią odpowiadają, że ciocię (sic!). Na drugim miejscu lubią babcię, a jak ktoś zapyta, czy mama też jest na tej liście odpowiadają, że owszem, ale na samym końcu. Smutne to, ale prawdziwe. Dodatkowym aspektem całej sytuacji jest to, że jedno dziecko starszej córki jest chore. Choroba genetyczna, trudna i ciężka - dla dziecka i dla rodziców. Mimo wszystko znam osoby, których dzieci również chorują na tę chorobę, a jednak te osoby uśmiechają się mimo wszystko i walczą o uśmiech swojego dziecka. Starsza siostra nie. Jest skwaszona, wiecznie z pretensjami, krzykiem próbuje coś osiągnąć - doprawdy nie wiem co. Bo takie chore dziecko potrzebuje jeszcze więcej miłości, dobroci, zrozumienia i cierpliwości. Drugie dziecko też nie ma łatwo. Chyba przez to, że jest zdrowe. Bo matka naciska na nie, aby było najlepsze, najmądrzejsze, osiągało we wszystkim najlepsze wyniki. Tak nie można, tak się nie robi. A gdzie dzieciństwo tego dziecka? Przecież dzieckiem jest się tylko raz. 

Jakbym mogła to już dziś, w tej chwili zabroniłabym takim osobom jak owa starsza córka rozmnażania się. Bo jaka to przyjemność mieć za matkę taką harpię, która tylko patrzy, aby jej było dobrze i nie liczy się z niczym innym, nie ma za grosz empatii. Nie zgadzam się. Nie pozwalam. Nie. 

środa, 10 lipca 2013

Rozdawaj dobro, a wróci do Ciebie z podwójną siłą

Tak, tak, wiem. Dawno nie pisałam - przepraszam. Już się poprawiam. Ale sami wiecie, tyle się dzieje, że nie sposób wszystkiego ogarnąć. Jak to się dzieje, że ludzie, którzy mają świetne miejsce pracy, fajnych ludzi dookoła okazują się beznadziejnymi burakami, którzy nie potrafią tego docenić? Albo szkodzą swoim współpracownikom przekazując błędne informacje? To poniżej czegokolwiek.

Czy nie sprawia Wam radości pomaganie innym? Albo bezinteresowna chęć sprawienia komuś radości - czy to jakimś podarunkiem, czy też samą obecnością? Czasami naprawdę wystarczy się uśmiechnąć mówiąc dzień dobry, czy napisać miły liścik z życzeniami pięknego dnia, albo uścisnąć kogoś na powitanie. To tak niewiele, a daje tak dużo.

Mówią, że jestem niepoprawną optymistką. Być może. Ale wcale mi to nie przeszkadza. Cieszę się z tego jeszcze bardziej. Bo uwielbiam gdy ludzie wokół są szczęśliwi. A jeśli dzięki mnie to tym lepiej.

Pracuję w Niemczech od pół roku. Nasłuchałam się już różnych historii. Głównie o tym, że Niemcy są mili dla Polaków patrząc im w oczy, a gdy tylko wychodzi się z pokoju to zaczynają nas obgadywać. Uważają nas za "Polaczków", którzy nie potrafią się ubrać, znaleźć wśród ludzi i co tam jeszcze dusza zapragnie. W porządku. Zgodzę się, że część Niemców na pewno taka jest. Ale gdy ktoś mi wmawia, że człowiek, z którym mam styczność jest taki, a nie jest to nazywa się to zwykłym chamstwem. Bo Polacy zagranicą nie czują więzi i nie pomagają sobie wzajemnie. Owszem, ale też nie do końca. Zależy na kogo się trafi. Dlatego ja dla moich Niemców jestem miła, kulturalna, zależy mi na tym, aby kontakty z nimi były jak najlepsze. I co? I po prostu mi się to opłaca. Dzięki temu, że oddaję moje dobro innym ono wraca do mnie z podwójną mocą. Dzięki temu nie czuję się tu obco i tymczasowo. Dzięki temu mam tu prawie drugą "rodzinę". I wiem, że gdy do nich zadzwonię i zapytam czy wszystko w porządku to oni zadzwonią do mnie i też się o to zatroszczą.

A zatem - bądźmy dobrzy! Dzięki temu świat będzie lepszy i piękniejszy.