Oszaleć można. Głównie z powodu niektórych beznadziejnych osobników. Płci żeńskiej oczywiście. Mam znajomych - lepszych, gorszych, bliższych, dalszych, różnych. Naprawdę różnych. Wśród tej rzeszy są dwie siostry. Niby podobne, ale całkiem inne. Starsza zachowuje się jak hrabina - wszystko się jej należy, wszyscy muszą jej usługiwać, ona ma tylko siedzieć i dyrygować. Nie zapyta, co słychać, jak się masz czy inne formalno-nieformalne głupotki. Patrzy się na ciebie jakbyś był kosmitą i przybył z innej galaktyki. Jest niemiła. Chociaż nie - niemiła to niewłaściwe słowo. Jest paskudną wredną małpą. I w dodatku źle wychowaną. No bo, co można powiedzieć o osobie, z którą właśnie się spotkałeś, a która nawet zwykłego "dzień dobry" nie powie? że nie wspomnę o jakimś uścisku, albo chociaż małym podaniu ręki. Błagam.
Druga siostra, młodsza o 3 lata - jednak te 3 lata robią kolosalną różnicę - jakby zupełnie z innej bajki. Pomocna, uczynna, zawsze uśmiechnięta, ciepła, wesoła, hojna, rozmowna... Mogłabym tak godzinami. Zawsze o każdego dba, wszystkim się przejmuje i wszystkiego pilnuje. Każdemu poświęca uwagę. Uściśnie, przytuli, pogłaszcze. No cud miód.
A teraz najlepsze - starsza ma dwójkę dzieci. Kiedy znajomi pytają tych dzieci, kogo z rodziny najbardziej lubią odpowiadają, że ciocię (sic!). Na drugim miejscu lubią babcię, a jak ktoś zapyta, czy mama też jest na tej liście odpowiadają, że owszem, ale na samym końcu. Smutne to, ale prawdziwe. Dodatkowym aspektem całej sytuacji jest to, że jedno dziecko starszej córki jest chore. Choroba genetyczna, trudna i ciężka - dla dziecka i dla rodziców. Mimo wszystko znam osoby, których dzieci również chorują na tę chorobę, a jednak te osoby uśmiechają się mimo wszystko i walczą o uśmiech swojego dziecka. Starsza siostra nie. Jest skwaszona, wiecznie z pretensjami, krzykiem próbuje coś osiągnąć - doprawdy nie wiem co. Bo takie chore dziecko potrzebuje jeszcze więcej miłości, dobroci, zrozumienia i cierpliwości. Drugie dziecko też nie ma łatwo. Chyba przez to, że jest zdrowe. Bo matka naciska na nie, aby było najlepsze, najmądrzejsze, osiągało we wszystkim najlepsze wyniki. Tak nie można, tak się nie robi. A gdzie dzieciństwo tego dziecka? Przecież dzieckiem jest się tylko raz.
Jakbym mogła to już dziś, w tej chwili zabroniłabym takim osobom jak owa starsza córka rozmnażania się. Bo jaka to przyjemność mieć za matkę taką harpię, która tylko patrzy, aby jej było dobrze i nie liczy się z niczym innym, nie ma za grosz empatii. Nie zgadzam się. Nie pozwalam. Nie.